11.02.2016

Walentynki z przymrużeniem oka...

Walentynki. Dla jednych oznaczają romantyczny wieczór przy świecach z ukochaną osobą a dla drugich komercyjne święto rodem z Ameryki. Zdania są podzielone, jedni je nienawidzą a drudzy kochają, ja jestem w tym wszystkim gdzieś pośrodku :)
Nigdy jakoś specjalnie nie obchodziłam Walentynek, natomiast ubiegłoroczne święto zakochanych pozostanie w mej pamięci na długo, a to za sprawą mojego męża. Sądzicie zapewne, że chodzi o jakiś drogi prezent albo uroczystą kolację? Nic z tych rzeczy :)
Mając dziecko, pracę i dom na głowie trudno znaleźć czas na romantyczne eskapady. Przynajmniej tak jest w naszym przypadku...Dlatego też Walentynki są dla nas takim małym przystopowaniem. Znalezieniem tej chwili tylko dla nas, chociażby miała ona oznaczać wypicie lampki wina i obejrzenie jakiegoś filmu na kanapie kiedy Mania pójdzie spać (wiem, wiem...powiało małżeńską nudą :P)
Taki zamiar powstał w naszej głowie również rok temu, miało być tradycyjnie: winko + fajny film. Niestety, wino się zbuntowało i za nic w świecie nie chciało się otworzyć :) felerny korek utknął gdzieś w połowie szyjki i dalej ani rusz. Andrzej postanowił wepchnąć go do środka butelki, ja tylko bacznie obserwowałam, choć w głowie zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza...
Buch! Poszło... a raczej wyszło wino z butelki, co ja piszę! Wystrzeliło! Wprost na nas, na jasne ściany i ogólnie na pół kuchni... Mina męża bezcenna...A musicie wiedzieć, że on na punkcie ścian w naszym domu jest przeczulony. Niechaj by Marysia ubrudziła gdzieś niechcący ścianę on już leci ze szmatką i pucuje :) Tym bardziej wyobraźcie sobie tę sytuację. Komiczna i tragiczna zarazem, ja w pierwszej chwili nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem, za co zostałam natychmiast skarcona.. No cóż, pół nocy zajęło nam doprowadzenie kuchni do pierwotnego stanu. Na początku było nerwowo, później już sami śmialiśmy się  z naszych Walentynek, na pewno zapamiętamy je na długo :D
Poniżej moja stylizacja, może niezbyt romantyczna, ale w kolorystyce, którą bardzo lubię. Czerń i biel z czerwonymi dodatkami. Na wypad do kina lub knajpy w sam raz. Kto wie, może tym razem odpuścimy sobie kanapę i wyruszymy gdzieś w miasto? Kto wie ;) Przesyłam Wam wszystkim moc buziaków!
Hania
 

 
 
 
 
Hania ma na sobie:
Koszulka - LOGO STORE
Spodnie- Denimbox.pl
Marynarka- Medicine

7 komentarzy:

  1. Wiem jak to jest też mam męża dzieci pracę i studia i brakuje czasu ale trzeba znaleźć czas dla siebie dla nas dwojga ;)Świetne zdjęcia, podoba mi się takie zestawienie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo zabawna sytuacja. Walentynki rodem z komedii romantycznej :D świetną masz koszulkę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bluzka z całusem w sam raz na walentynki, całość bardo zgrabne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajna stylizacja, na luzie i z pazurem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że Twój mąż i mój niemążaninawetjeszczenienarzeczony mają ze sobą wiele wspólnego - tylko mój nie na punkcie ścian ma fioła, a podłóg, bo jak tylko jakiś okruszek mi z jedzonego przeze mnie posiłku na nie poleci, to ten się spienia, spusza i coś tam burczy pod nosem, że niby graślata jestem i nieuważna i jak to tak można potem chodzić po takiej podłodze, która jak z chlewu rodem wygląda ;)

    Ale i tak go kocham najbardziej na świecie ;P

    Swoją drogą - takie historie wspomina się najlepiej i najmocniej ;)
    I z największym rozrzewnieniem wraca się do nich po latach ;)

    Ja tam nie wiem, czy to look z przymrużeniem oka czy nie, według mnie jest na Walentynki w sam raz - elegancki, stylowy i kobiecy :)

    Bardzo ładnie wyglądasz!

    Pozdrawiam, przypadkiem z Modnej Polki trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję kochane za wszystkie komentarze, niestety cos mi się poprzestawiało na stronie i nie mogę odpisać każdej z osobna :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny look! Uwielbiam zestawienia black&white z nutką czerwieni <3

    https://marsenkaaa.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za wszystkie komentarze.

Copyright © Modnie pod Giewontem , Blogger